środa, 1 lutego 2017

.dieta SouthBeach - fajnie i co dalej?

Jak każda z Was - lub prawie każda- w pierwszej chwili, gdy postanawiam coś w swoim życiu zmienić, a w szczególności dietę to przetrzepuję internet w celu znalezienia czegoś dla mnie.
Wypróbowałam już wiele opcji - począwszy od diet opartych na zupach po fit diety dla biednych studentów. Jak wcześniej wspominałam, generalnie jestem szczupła - może nie chuda - ale taka normalna. Jednak mój brzuch wygląda jakby został przeszczepiony. Są wałki tłuszczu, boczki, cały zestaw. Gdy zaczęłam się wgłębiać w temat okazało się, że być może przyczyną jest nadmiar cukru w diecie, co wcale mnie nie dziwi mając świadomość jaką ilość słodyczy, fastfoodów i alkoholu pochłaniałam dotychczas. Dzięki tej wiedzy wzięłam sobie za punkt honoru wyeliminować cukier. Morze artykułów, udział w akcji Cukier stop" Ewy Chodakowskiej uświadomił mnie chyba do maksimum jeśli chodzi o tego białego gnoma. Próbowałam intuicyjnie sobie z tym poradzić, niestety skończyło się fiaskiem. Tak jak mówiłam - słomiany zapał - sprawdzałam w aptece nie mają na to lekarstwa. Nie zagłębiając się generalnie w historyjki, przejdę do sedna. Przed wczoraj przeczytałam o diecie SouthBeach i postanowiłam spróbować. W końcu mi nie zaszkodzi, a istnieje szansa, że nawet zbawiennie podziała na mój organizm i figurę.
W internecie jest mnóstwo artykułów na temat tej diety, więc nie będę ich powielać.
Generalnie w jej trakcie przechodzimy trzy fazy. Jak nietrudno się domyślić, jestem w fazie pierwszej. Faza pierwsza trwa ok 2 tygodnie i ma na celu wyeliminować cukier całkowicie, oczyścić nasz organizm, po to by móc na nowo go uregulować jeśli chodzi o zapotrzebowanie na cukier. Gdy spożywamy go za dużo, nasza trzustka produkuje więcej insuliny, żeby sobie z nim poradzić co wywołuje, że chcemy jeść jeszcze więcej słodkiego. I tu zaczyna się błędne koło. Ta pierwsza faza jest trochę jak terapia szokowa. Uwierzcie mi. To mój pierwszy dzień i nie jest lekko.
Zwłaszcza, że w pracy do kawusi moje koleżanki zjadły pyszne drożdżówki - a ja NIC. Dobrze, że chociaż kawę przestałam słodzić wcześniej, przynajmniej to nie bolało. Na obiad wszamały soczystego  devoilla z FRYTKAMI i mizerią, a ja na talerzu : KALAFIOR, DORSZ I FASOLA SZPARAGOWA. Ugh ten zapach z ich talerzy był torturą!

Na szczęście dzień w pracy się skończył. Wróciłam do domu i przygotowałam kolację.

Sałatkę z tuńczyka, sałaty, rzodkiewki, awokado, ogórka połączoną z sosem z oliwy z oliwek i soku z cytryny.




Jak nie byłam fanką sałatek to zaczynam się do nich przekonywać. Ta sałatka jest całkiem smaczna ;)
Polecam ją wszystkim, jej przygotowanie trwa kilka minut, nie jest kosztowna, a przede wszystkim jest mega sycąca. Jak mam być szczera nie zjadłam całego talerza ;)

Wieczorem mąż obiecał mi przygotować obiad na jutro do pracy. Jestem bardzo ciekawa co wymyśli :)
Aaaa. Najważniejsze dieta ta jest o tyle fajna, że określa na sztywno, które produkty możemy spożywać, a które są w pierwszej fazie szczególnie zakazane, np. owoce, sery, parówki, alkohol i inne.
*****************
A WY PRÓBOWAŁYŚCIE KIEDYŚ WYELIMINOWAĆ CUKIER? MOŻE KTÓRAŚ Z WAS JEST WŁAŚNIE W TRAKCIE TEGO PROCESU?

Napiszcie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz